Dziś zapraszam Was na spacer po dzikim Ursynowie.
Oto Dzikie Chaszcze.
A tu dzikość waży sobie lekce wysiłki ludzkości.
A teraz, jakże by inaczej dzika róża, która jest bardzo dzika, bo w ogóle nie patrzy na porę roku - no, prawie w ogóle. Obecnie prezentuje wiele dojrzałych owoców, rzecz jasna - bardzo dzikich - tudzież sporo zaschniętych już i pomarszczonych. Przy nich jednak widnieją i młodsze, a nawet zupełne niemowlęta. Co więcej, dużo jest jeszcze kwiatów i ciągle zakwitają nowe. Dziko pachnące.
I szczerzą dzikie kolce, i dzikie pręciki...
I jabłuszko na zdziczałej jabłonce zobaczmy.
A na ostatnim zdjęciu to... nie wiem co.
Ale na pewno jest dzikie.
Sądzę, że Pąkowi ten blog się należy. Po pierwsze dlatego, że jest jeden, jedyny. Po drugie - chciałabym na chwilkę podważyć nasz, mój, ludzki stosunek do Pąka jako elementu świata wokół nas. Świata, w którym "kondycjonujemy" przyrodę, mierząc ją naszymi kategoriami. Pąk jest o tyle, o ile jest przydatny, choćby jako metafora, tworzywo do porównań czy zwiastun czegoś. W naszych oczach nie istnieje sam dla siebie.
Oczywiście, nie wiem, czym jest istota bycia Pąkiem. Nie mogę wiedzieć. Ale mogę wejść w relację, relację, której by nie było, gdyby nie on. W tym sensie oddaję mu jego podmiotowość.
I pokażę go w jego działaniu.
Jesteście ciekawi?
Ja jestem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz