Sądzę, że Pąkowi ten blog się należy. Po pierwsze dlatego, że jest jeden, jedyny. Po drugie - chciałabym na chwilkę podważyć nasz, mój, ludzki stosunek do Pąka jako elementu świata wokół nas. Świata, w którym "kondycjonujemy" przyrodę, mierząc ją naszymi kategoriami. Pąk jest o tyle, o ile jest przydatny, choćby jako metafora, tworzywo do porównań czy zwiastun czegoś. W naszych oczach nie istnieje sam dla siebie.
Oczywiście, nie wiem, czym jest istota bycia Pąkiem. Nie mogę wiedzieć. Ale mogę wejść w relację, relację, której by nie było, gdyby nie on. W tym sensie oddaję mu jego podmiotowość.
I pokażę go w jego działaniu.
Jesteście ciekawi?
Ja jestem.

piątek, 4 maja 2012

Deszczowy wieczór

Wieczór piękny. Powinnam była jednak założyć inne spodnie i buty. Gdy w jednej ręce trzymałam parasol, w drugiej aparat, a w trzeciej...  no właśnie. Luźne, dresopodobne spodnie namokły dziś solidnie na wysokość około 15 centymetrów, a balerinki - szkoda gadać. Próbując co chwila podciągać spodnie w pasie, musiałam wyglądać komicznie. Ale to nic.


Dziś pierwszy raz naprawdę żałowałam, że nie mam lepszego aparatu. Za nic bowiem nie udało mi się wyostrzyć pajączka, zwłaszcza przy dużej czułości. Nie wiem dlaczego, nawet bardzo nie zwiewał. To ostrość - co się złapała, to uciekała.
Cóż, może innym razem.
Teraz w różach.



A na ostatnim - jest coś co mnie zdumiewa. Zresztą wczoraj też były. Może ktoś z was wie kim są. Dla mnie wyglądają... hmm... no cóż, nie bójmy się tego słowa: na przybyszów z innej planety.


2 komentarze:

  1. te dwa grubasy wyglądają jak nażarte kleszcze..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie kleszcze. Zresztą te grubasy są maleńkie - w naturze nie udało mi się nawet dostrzec, że mają nogi.

      Usuń