Sądzę, że Pąkowi ten blog się należy. Po pierwsze dlatego, że jest jeden, jedyny. Po drugie - chciałabym na chwilkę podważyć nasz, mój, ludzki stosunek do Pąka jako elementu świata wokół nas. Świata, w którym "kondycjonujemy" przyrodę, mierząc ją naszymi kategoriami. Pąk jest o tyle, o ile jest przydatny, choćby jako metafora, tworzywo do porównań czy zwiastun czegoś. W naszych oczach nie istnieje sam dla siebie.
Oczywiście, nie wiem, czym jest istota bycia Pąkiem. Nie mogę wiedzieć. Ale mogę wejść w relację, relację, której by nie było, gdyby nie on. W tym sensie oddaję mu jego podmiotowość.
I pokażę go w jego działaniu.
Jesteście ciekawi?
Ja jestem.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Rano i po południu



Pąk rozwija się jak szalony.
Jest naprawdę duży. Ale nie największy na swoim drzewie. Większe są te wysoko na czubku.

Poza tym jeszcze większe są na sąsiednim skwerku na młodym drzewku tego gatunku.

Na drzewku nieopodal z kolei pąki uchyliły nieco brązowych łupinek, które sterczą teraz jak skrzydełka.
Muszę pilnować, żeby nie przegapić tego efektu na naszym Pąku.

Właściwie powinnam robić zdjęcia dwa razy dziennie. Bo porównajcie na przykład zdjęcie czwarte od góry - zrobione rano - z ostatnim - zrobionym po 17.00. To samo ujęcie. Prawda, że trochę się różnią?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz